niedziela, 12 stycznia 2014

2.

 Piątek
Doszłam już na miejsce, dzisiaj o dziwo narzuciłam sobie tępo i zamiast iść godzinę szłam około czterdziestu minut czyli mam jakieś dwadzieścia minut czekania. Czemu nie mam takiego tępa jak mam iść do szkoły?
Przysiadłam sobie przy fontannie i czekałam na Harry'ego, przy  okazji sobie rozmyślałam. Boże  zastanawiam się co ja robię z własnym życiem, przecież to jest idol mojej siostry a ja z nim się umówiłam na spotkanie, będę musiała jej jakoś powiedzieć tylko jak? Kiedy ona usłyszy Harry i jakaś dziewczyna to wpada w szał, a co dopiero będzie jak się dowie, że jej własna siostra spotkała się wieczorem z jej "ukochanym".
Gdzieś po upływie piętnastu minut zobaczyłam z daleka zbliżającego się Harry'ego. Wstałam z miejsca i ruszyłam w jego stronę.
-Cześć.- powiedziałam przegryzając dolną wargę.
-Hej.- odparł oblizując swoje usta, to była dość niezręczna sytuacja.
-Tak sobie myślałam i pomyślałam, że możemy pójść do pizzerii?- powiedziałam.
-Też to rozważałem.- oznajmił.
-Czyli składamy się na pizzę?-zapytałam.
-Nie, ja stawiam.
-Śnisz.- zaśmiałam się.
-Powiedzmy, że to rekompensata za wylaną kawę i stłuczony tyłek.
-Jesteś przekonujący i wiem, że możesz nie odpuścić więc się zgodzę.
-Jestem przewidywalny?
-Nie, umiem czytać w myślach.- zachichotałam.
-Brzmi strasznie.
-Idziemy czy będziemy tak stać?- spytałam.
-Idziemy, idziemy.
Podczas drogi nie rozmawialiśmy, w sumie nie było kiedy bo nie minęło pięć minut i byliśmy na miejscu.
Zajęliśmy miejsce w takim jakby ogródku. Omówiliśmy z Harry'm co chcemy do jedzenia i potem szatyn poszedł to zamówić.
-A do picia?- zapytał bo się wrócił.
-Hm... nie wiem.- odparłam.
-Może być piwno?- zaczęłam się śmiać.- Co nie masz na tyle lat?
-Nie, mam skończone nawet dziewiętnaście.- delikatnie się uśmiechnął i poszedł do budynku. Chłopak wrócił po pięciu minutach z dwoma butelkami z piwem.
-Pizza będzie do dwudziestu minut.- oznajmił.
-To zanim ją dostaniemy może powiesz ile masz lat? Ja ci powiedziałam.
 -Dwadzieścia. Rozumiem, że przyszedł czas na dowiedzenie się czegoś o sobie?- odparł.
-Wypadało by na przyszłość, gdybyś chciał się jeszcze kiedyś ze mną umówić.
-No to w takim razie gdzie studiujesz?- spytał.
-Oxford.
-Serio? Tam strasznie ciężko się jest dostać, podobno.- stwierdził.
-Nie, to znaczy dużo musiałam się uczyć, ale ogólnie egzamin nie był trudny.- oznajmiłam.- A ty co robisz? To może głupie pytane, ale chce to usłyszeć od ciebie.
-Oficjalnie według prasy jestem uznawany za kobieciarza, łamacza kobiecych serc, a oficjalnie według mnie śpiewam.
-Czyli wszystkie plotki na twój temat to kompletna bzdura?
-Dokładnie.- powiedział.
-To jaki jesteś na prawdę?- zapytałam.
-Zdarza mi się być nieśmiały, lubię towarzystwo nie wiem co mogę jeszcze powiedzieć.- odparł.
-Masz swój typ?
-Nie, nie mam. A może teraz ty coś o sobie powiesz?- zaproponował.
-A co chcesz wiedzieć?
-Masz chłopaka?- zapytał.
-Nie i nie szukam, liczę na cud i myślę, że może sam się znajdzie.- powiedziałam.- Ty masz kogoś?
-Nie, jestem singlem.
Nie zachowuje się jak ktoś kto ma dużą ilość zer na kącie lub kogoś kto przez ostatnie tygodnie każdego wieczoru wchodził na scenę, to jest normalny chłopak, ale jednak różniący się od tych których znam. Pierwszy raz trafiłam na kogoś kto mnie rozumie i kto potrafi mnie rozśmieszyć, odkryłam w nim kogoś bliskiego dla mnie po mimo tego, że dopiero się poznajemy.
Tego wieczoru nie umieliśmy się na gadać o sobie, o swoich przeżyciach i o swoim życiu. Nie było żadnych tajemnic byliśmy otwarci na każde pytanie nawet na te bardziej prywatne nie wiedząc czy jeszcze kiedyś się spotkamy, być może Harry planował kolejne spotkanie chciałabym to powtórzyć jednak ja zawsze polegam na chłopakach i czekam na ich telefon.
W ogóle nie przeżyłam nigdy równie cudownej rozmowy w życiu. Po prostu kilka godzin minęło nie wiadomo kiedy.
Gdzieś o koło jedenastej byliśmy zmuszeni opuścić pizzerie, gdyż nadszedł czas do jej zamknięcia.
-Odprowadzę cię do domu.- powiedział szatyn.
-Nie musisz.- odparłam.
-Nie puszczę cię o jedenastej w nocy samej do domu.- oznajmił.
-Wezmę taksówkę.
-Daj spokój, nie ma problemu. No chyba, że nie chcesz żebym wiedział gdzie mieszkasz.
-To żadna tajemnica, ale nie chcę cię fatygować.
-To powiedz jaka to dzielnica?
-Chelsea.
-Mam dom w tej dzielnicy.- oznajmił.- Więc nie będzie problemem odprowadzenia cię tam, a przynajmniej będę mógł popatrzeć na twój uśmiech.
-To zwykły uśmiech.- powiedziała.- A ty ciągle o nim mówisz.
-Nie jest zwykły, najładniejszy jaki widziałem.
-Na pewno.- zaśmiałam się.
-Nie wierzysz?
-Tak, śmiem wątpić.- stanęłam na środku chodnika, zakładając rękę na rękę i przegryzając warkę.
Chłopak podszedł do mnie i złapał mnie w biodrach po raz kolejny tego wieczoru polizał swoje malinowe usta - zauważyłam, że to jego nawyk.
-Lubię Cię Harry.- powiedziałam.
-Nawzajem.- odparł.
Szliśmy śmiejąc się na całą ulicą, ale od razu mówię to nie moja wina wszystko wina Harry'ego, który sprawił, że mój świat zrobił się nagle kolorowy. Nagle Harry zadał bardzo dziwne pytanie.
-Walnęłabyś mnie gdybym cię poprosił?- spytał.
-Nie.- odparłam.
-A gdybym bardzo prosił?
-Nie.
-A gdybym ci zapłacił?
-Nadal nie.
-To co bym musiał zrobić żebyś mnie walnęła?
-Głupi jesteś.- zaśmiałam się,
Chłopak kucnął pode mną - jakkolwiek dziwnie to brzmi i wciągnął mnie na swój kark.
-Aaaaaaaaaa... jesteś wariatem.- powiedziałam.
-No być może, ale ty jesteś ładna.-awww...
-To nie zmienia faktu, że mam swoje nogi i mama nauczyła mnie chodzić.
-Trudno.
-Zaraz się zmęczysz bo ważę stanowczo za dużo.- oznajmiłam.
-Dan uważaj na to co mówisz.- powiedział.
-Mówię prawdę.
-Tak tak.
Harry szedł tak ze mną pół drogi - nic na niego nie działało, więc nawet nie próbowałam z nim walczyć.
-Myślę, że możesz mnie już puścić.- powiedziałam.
-Niby czemu?
-Bo czuję jak mi się wbijasz.- oznajmiłam, ale nie chciałam mówić konkretnie gdzie.
-Wygrałaś.- zaśmiał się. Chłopak wziął mnie w dość nie typowej pozycji a następnie odstawić na ziemie.
-Dziękuję.
Pod mój dom szliśmy jakieś półtora godziny gdyż pan Styles co chwilę mnie zaczepiał więc to nas spowalniało.
-Jesteśmy na miejscu.- powiedziałam.
-Tu?- pokazał na mój dom.
-Dokładnie, a ty masz daleko?- zapytałam.
-Do końca ulicy w prawdo.- oznajmił.
-Czyli niedaleko.
-Tak.
-To życzę ci miłej drogi.- zaśmiałam się otwierając bramę.
-A nie pożegnasz się?
-Cześć Harry.
Chłopak sam musiał do mnie podejść i mnie przytulić na pożegnanie. On ma tyle siły, że łapiąc mnie sprawił, że zawisłam w powietrzu.
-Dziękuję za miły wieczór.- powiedział.
-Ja też dziękuję.- odparłam.
Chłopak puścił mnie z objęć.
-Dobranoc.- pożegnałam się.
-Pa.
Poszłam do swojego domu, wchodząc do niego zorientowałam się, że wszyscy śpią miałam zamiar wziąć z nich przykład, ale jakoś mnie nie ciągnęło do tego. Wzięło mnie na czytanie, a konkretnie biografii Harry'ego - najciszej jak mogłam poszłam do pokoju Amber i "ukradłam" jej książkę z półki. Przebrałam się w swoją piżamę i rzucając się do łóżka zaczęłam czytać.
__________________________________
Czytasz = Komentarz xx

4 komentarze:

  1. Świetny rozdział, masz naprawdę wielki talent! ;) Oby tak dalej, nie mogę się doczekac następnego!

    PS. ZAPRASZAM DO SIEBIE NA NOWE OPOWIADANIE W ROLI GŁÓWNEJ MIĘDZY INNYMI Z JUSTINEM. BĘDZIE SIĘ DZIAŁO!!
    http://madman-beginning.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń