poniedziałek, 20 stycznia 2014

3.

Sobota
Obudziłam się koło dziesiątej i jestem nie wyspana. Poszłam spać koło szóstej - tak mnie wciągnęła biografia Harry'ego. Powiem tak byłam zaskoczona, choć Harry, który został opisany w książce różni się trochę od Harry'ego, którego wczoraj poznałam.
Podniosłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Szybko się umyłam a następnie ubrałam w to <Klik>. Kiedy zeszłam na dół widziałam, że już wszyscy tam są i jedzą przy stole.
-Dzień dobry.- powiedziałam. Zobaczyłam uśmiech Sienny, który był dla mnie jednoznaczny- zapewne dziewczyna chciała poznać szczegóły spotkania z Harry'm.
-Cześć.- wszyscy mnie przywitali.
Zanim usiadłam z nimi do stołu musiałam iść do kuchni bo oni tradycyjnie nie przynieśli moich płatków.
Gdy zjadłam wybrałam się do Aishy gdzie była Madison i Chole. Tradycyjnie otworzyła mi gospodyni dziewczyny i zaprowadziła mnie do jej pokoju.
-Cześć.- przywitałam się z dziewczynami.
-Patrzcie na ten uśmiech. - ta Madison im już wszystko powiedziała.
-Byłabyś chora gdybyś trzymała język za zębami?- zaśmiałam się.
-Jakby nie ona to byś siedziała cicho.- stwierdziła Aisha.- Jakoś w szkole siedziałaś cicho.
-Może dlatego, że spotkałam go wtedy kiedy wracałam ze szkoły?- oznajmiłam.
-Dobra opowiadaj kto to?- powiedziała Chole.
-Wiem już, że to wysoki szatyn z burzą loków na głowie.- Madison.
-Skąd?- zapytałam.
-Widziałam was w nocy jak wracaliście.- pokazała mi język.
-Jednak nam to nie wystarcza i chcemy więcej szczegółów.- Aisha.
-To tak, to jest ktoś kogo znamy, ale nie chodzi z nami do jednej szkoły, ktoś kto jest nieziemsko przystojny i ma cudowny uśmiech.- trochę mnie wyobraźnia poniosła.- No i jak wiecie ma niesforną burzę loków na głowie.
-Boże z opisu niczym Harry Styles.- ujęła to Chole a ja w śmiech.
-Bo to jest Harry.- uśmiechnęłam się.
-Tak, tak na pewno.- ah...ten niedowierzający ton Madison.
-Nie wierzysz?- w tym momencie zadzwonił mój telefon.- O popatrz to on.
Odebrałam telefon.
-Tak?- dziewczyny rzecz jasna chciały znać szczegóły naszej rozmowy,więc idąc im na rękę włączyłam głośnik.
-Cześć.- przywitał się szatyn.
-Hej.- odparłam.
-Dobrze, ale mam straszne przez ciebie zakwasy.- powiedziałam.
-Mogę ci pomóc.- oznajmił.
-Nie dziękuję.- dziewczyny się śmiały, jednak nie wiedziały o czym mówię, a w zamian zakłócały moją rozmowę więc wyłączyłam głośnik i poszłam do łazienki.
-Chciałem dobrze.
-Wiem, może jednak kiedy indziej.
-Ale jednak obiad ze mną zjesz?- zapytał.
-Hm... zastanowię się.
-Nie masz większego wyboru, ewentualnie mogę cię porwać.
-Idziemy na obiad.- zaśmiałam się.
-Mam po ciebie przyjechać?- spytał.
-Jeżeli chcesz to przyjedź.- odparłam.
-Może być trzecia?- zaproponował.
-Jasne.
-To do zobaczenia.-pożegnał się.
-Pa.- odpowiedziałam.
Wróciłam do dziewczyn, które oczekiwały wyjaśnień.
-To był on.- barwo dla Chole, która odkryła Amerykę.
-Serio? Nie wiedziała z kim rozmawiam.- zaśmiałam się.
-Powiedz jak?- Aisha.
-Wytrącił mi książki z rąk, wylał kawę i przewrócił.- opowiedziałam.
-Ale kiedy?- spytała Chole.
-Wczoraj jak ze szkoły wracałam.
-Ciężko było powiedzieć?- zaśmiała się Madison.
-Tak, śpieszyło mi się.
-Czyli byłaś z nim na randce?- Aisha.
-Żadna randka, zwykłe spotkanie.- oznajmiłam.
-Ta jasne, a zakwasy masz sama z siebie?- ja w śmiech a te na mnie jak na idiotkę.
-Jeżeli o tym myślicie to jesteście głupie.- stwierdziłam.
-Jesteśmy głupie.- Madison.
-Dziewczyno bo to tak wygląda.- Chole.
-Znam go nie całe dwadzieścia godzin, nie jestem  taka żeby iść z kimś do łóżka po kilku godzinach.
-To w takim razie co?
-Harry trochę mnie naciągnął. Uznał iż chce żebym go uderzyła a ja się nie zgodziłam więc z zemsty wziął mnie na kark.
-I z tego masz zakwasy?
-Tak, niósł mnie tak dobre kilkadziesiąt minut i nieźle mnie naciągnął tera wszystko mnie boli.- pokazałam na wewnętrzną część ud w okolicach bikini.- Trochę on sam się do tego przyczynił a trochę jego kark mi się wbił.
-Normalnie jak z film.- Chole.
-A co robiliście na randce?- Madison.
-Żadna randka! Czy ja mówię po chińsku?- zbulwersowałam się.- Byliśmy na pizzy i tyle, trochę rozmawialiśmy.
-A spotkacie się jeszcze kiedy?- Aisha.
-Tak, dzisiaj jemy razem obiad.- oznajmiłam.
-I ty tak z nami spokojnie siedzisz?-Madison.
-No tak, dopiero za ponad trzy godziny. Mam czas.
-To mało.- pewnie, ja wstaje godzinę przed wyjściem a one dwie, a jak na randkę idą to nawet trzy do czterech godzin wcześniej zaczynają się szykować.
-Ja to nie wy.- pokazałam język.
-Ale to niezwykłe spotkanie!- Chole.
-Zwykłe!
-No nie.
-Won do domu, wziąć kąpiel dla urody, przygotować się proszę a my za dwie godziny przyjdziemy sprawdzić jak ci idzie.- oznajmiła Madison.
***
Wróciłam do domy jak mi kazały dziewczyny. Na wstępie dopadła mnie Sienna i chciała żebym jej opowiedziała co wczoraj się działo więc doszłam do wniosku, że czas również powiedzieć Amber, że mam się spotkać z Harry'm.
-Poczekaj chwilę, wszystko ci opowiem tylko najpierw muszę coś Amber powiedzieć.
-Nie radziłabym, bez noża nie podchodź.- powiedziała.
-A nie wiesz co jest?- spytałam.
-A o co może chodzić? Oczywiście, że o Harry'ego, lubię tego chłopaka bo jest świetny, ale ona przegina. Kieruje się tym, że ktoś napisał, że widział go wczoraj wieczorem w pizzerii z jakąś dziewczyną z którą trzymał się ją na barana.- zajebiście.- Rzecz jasna nikt nie potwierdził zdjęciem.
-Czyli mam przesrane.- oznajmiłam. Poleciałam do jej pokoju, akurat była u niej Anabelle i rozmawiały o Harry'm. Dowiedziałam się, że jestem kurwą, dziwką zajebaną - miło coś takiego o sobie od siostry usłyszeć.
-Mogę?- uchyliłam się za drzwi.
-Wchodź.- powiedziała Amber.
-Kogo tak obrażacie?- spytałam.
-My? Nikogo, tak tylko rozmawiamy.- tłumaczyła się.
-Nie musicie mi tu ściemniać, słyszałam.- oznajmiłam.
-Jakaś suka przyczepiła się do Harry'ego.- miło mi.
-Od razu suka? Chyba jesteś taka ślepa tą miłością, że nie wiesz co mówisz.- powiedziałam.
-A ty niby wiesz ?- zaczyna się kłótnia.
-Tak wiem, a ty obraziłaś własną siostrę. Zastanów się za nim coś powiesz i pomyśl jakbyś ty się poczuła jakby ktoś tak powiedział o tobie.- opowiedziałam i poszłam do siebie, do pokoju a za mną Sienna.
-Co ty jej nagadałaś?- zapytała.
-Prawdę. Dziewczyna z którą spotkał się wczoraj Harry to ja.- powiedziałam.
-Żartujesz prawda?
-Nie mówię całkiem poważnie i się z nim umówiłam na obiad.- oznajmiłam.
-Nie wieżę ci.
-To zobaczysz jak po mnie przyjedzie.- zaśmiałam się,
-I on tu...?
-Zwariowałaś ty i Styles?- spytałam.
-Też wcześniej bym się nie spodziewała, ale fajny z niego chłopak. Nie widzę w nim gwiazdy śpiewającej na scenie, jest świetnym materiałem na przyjaciela, on mnie rozumie jak nikt inny.- opowiedziałam.
-A co będzie jak Amber się zbuntuje?
-Będzie musiała zrozumieć, nie jest pępkiem tego świata.- powiedziałam.- O reszcie opowiem ci jak wrócę, muszę iść się wykąpać.
-Okej, mam ci coś wybrać do ubrania?- spytała.
-Jak ci się chce, to wiesz gdzie jest szafa.- odparłam.
Poszłam do łazienki i zaczęłam lać sobie wodę, w między czasie ogoliłam sobie nogi i umyłam zęby.
W sumie wszystkie łazienkowe sprawy z kąpielą, malowaniem się i układaniem włosów zajęły mi ponad półtorej godziny. Kiedy wyszłam z łazienki w swoim pokoju zobaczyłam Madison, Chole i Aishe.
-Widzę, że nas posłuchałaś.- zaśmiała się Madison.
-Miałabym się narażać na ścięcie?
-Takie podejście mi się podoba.- powiedziała Chole.
-A Amber co taka naburmuszona chodzi?
-Powiedzmy, że zostałam zwyzywana od dziwek, suk i tym podobne bo dowiedziała się, że Harry spotkał się z jaką dziewczyną.- opowiedziałam.
-A wie, że to ty?
-Jeżeli zrozumiała to co do niej powiedziałam to raczej tak.-powiedziałam.
Na łóżku leżał taki zestaw <Klik> ubrałam go na siebie i w sumie byłam gotowa do wyjścia. Zeszłam z dziewczynami odprowadzić je do drzwi.
-Miłej zabawy.- powiedziała Chole.
-Dziękuję.- odparłam.
-Tylko grzecznie.- szepnęła mi na ucho Aisha.
-Zabawne.- pokazałam język.
Stanęłam w drzwiach i czekałam aż odejdą od drzwi.
-Wybierasz się gdzieś?- zaszedł mnie od tyłu  Victor.
-Ale mnie wystraszyłeś.- oznajmiłam.
-Wyglądam aż tak strasznie?- zaśmiał się.
-Nie ma tak źle.
Poszłam do kuchni jeszcze się napić. Usłyszałam dzwonek do bramy nie zdążyłam otworzyć gdyż zrobiła to za mnie Sienna.
-Danielle!!- wydarła się po całym domu.
-Już idę.
Do drzwi zaprowadził mnie Victor, uczepił się mnie jak nie wiem, ale nie powiem lubię jego towarzystwo.
Wyszłam z domu i za  bramą zauważyłam czarnego Land Rovera i stojącego obok niego Harry'ego...

niedziela, 12 stycznia 2014

2.

 Piątek
Doszłam już na miejsce, dzisiaj o dziwo narzuciłam sobie tępo i zamiast iść godzinę szłam około czterdziestu minut czyli mam jakieś dwadzieścia minut czekania. Czemu nie mam takiego tępa jak mam iść do szkoły?
Przysiadłam sobie przy fontannie i czekałam na Harry'ego, przy  okazji sobie rozmyślałam. Boże  zastanawiam się co ja robię z własnym życiem, przecież to jest idol mojej siostry a ja z nim się umówiłam na spotkanie, będę musiała jej jakoś powiedzieć tylko jak? Kiedy ona usłyszy Harry i jakaś dziewczyna to wpada w szał, a co dopiero będzie jak się dowie, że jej własna siostra spotkała się wieczorem z jej "ukochanym".
Gdzieś po upływie piętnastu minut zobaczyłam z daleka zbliżającego się Harry'ego. Wstałam z miejsca i ruszyłam w jego stronę.
-Cześć.- powiedziałam przegryzając dolną wargę.
-Hej.- odparł oblizując swoje usta, to była dość niezręczna sytuacja.
-Tak sobie myślałam i pomyślałam, że możemy pójść do pizzerii?- powiedziałam.
-Też to rozważałem.- oznajmił.
-Czyli składamy się na pizzę?-zapytałam.
-Nie, ja stawiam.
-Śnisz.- zaśmiałam się.
-Powiedzmy, że to rekompensata za wylaną kawę i stłuczony tyłek.
-Jesteś przekonujący i wiem, że możesz nie odpuścić więc się zgodzę.
-Jestem przewidywalny?
-Nie, umiem czytać w myślach.- zachichotałam.
-Brzmi strasznie.
-Idziemy czy będziemy tak stać?- spytałam.
-Idziemy, idziemy.
Podczas drogi nie rozmawialiśmy, w sumie nie było kiedy bo nie minęło pięć minut i byliśmy na miejscu.
Zajęliśmy miejsce w takim jakby ogródku. Omówiliśmy z Harry'm co chcemy do jedzenia i potem szatyn poszedł to zamówić.
-A do picia?- zapytał bo się wrócił.
-Hm... nie wiem.- odparłam.
-Może być piwno?- zaczęłam się śmiać.- Co nie masz na tyle lat?
-Nie, mam skończone nawet dziewiętnaście.- delikatnie się uśmiechnął i poszedł do budynku. Chłopak wrócił po pięciu minutach z dwoma butelkami z piwem.
-Pizza będzie do dwudziestu minut.- oznajmił.
-To zanim ją dostaniemy może powiesz ile masz lat? Ja ci powiedziałam.
 -Dwadzieścia. Rozumiem, że przyszedł czas na dowiedzenie się czegoś o sobie?- odparł.
-Wypadało by na przyszłość, gdybyś chciał się jeszcze kiedyś ze mną umówić.
-No to w takim razie gdzie studiujesz?- spytał.
-Oxford.
-Serio? Tam strasznie ciężko się jest dostać, podobno.- stwierdził.
-Nie, to znaczy dużo musiałam się uczyć, ale ogólnie egzamin nie był trudny.- oznajmiłam.- A ty co robisz? To może głupie pytane, ale chce to usłyszeć od ciebie.
-Oficjalnie według prasy jestem uznawany za kobieciarza, łamacza kobiecych serc, a oficjalnie według mnie śpiewam.
-Czyli wszystkie plotki na twój temat to kompletna bzdura?
-Dokładnie.- powiedział.
-To jaki jesteś na prawdę?- zapytałam.
-Zdarza mi się być nieśmiały, lubię towarzystwo nie wiem co mogę jeszcze powiedzieć.- odparł.
-Masz swój typ?
-Nie, nie mam. A może teraz ty coś o sobie powiesz?- zaproponował.
-A co chcesz wiedzieć?
-Masz chłopaka?- zapytał.
-Nie i nie szukam, liczę na cud i myślę, że może sam się znajdzie.- powiedziałam.- Ty masz kogoś?
-Nie, jestem singlem.
Nie zachowuje się jak ktoś kto ma dużą ilość zer na kącie lub kogoś kto przez ostatnie tygodnie każdego wieczoru wchodził na scenę, to jest normalny chłopak, ale jednak różniący się od tych których znam. Pierwszy raz trafiłam na kogoś kto mnie rozumie i kto potrafi mnie rozśmieszyć, odkryłam w nim kogoś bliskiego dla mnie po mimo tego, że dopiero się poznajemy.
Tego wieczoru nie umieliśmy się na gadać o sobie, o swoich przeżyciach i o swoim życiu. Nie było żadnych tajemnic byliśmy otwarci na każde pytanie nawet na te bardziej prywatne nie wiedząc czy jeszcze kiedyś się spotkamy, być może Harry planował kolejne spotkanie chciałabym to powtórzyć jednak ja zawsze polegam na chłopakach i czekam na ich telefon.
W ogóle nie przeżyłam nigdy równie cudownej rozmowy w życiu. Po prostu kilka godzin minęło nie wiadomo kiedy.
Gdzieś o koło jedenastej byliśmy zmuszeni opuścić pizzerie, gdyż nadszedł czas do jej zamknięcia.
-Odprowadzę cię do domu.- powiedział szatyn.
-Nie musisz.- odparłam.
-Nie puszczę cię o jedenastej w nocy samej do domu.- oznajmił.
-Wezmę taksówkę.
-Daj spokój, nie ma problemu. No chyba, że nie chcesz żebym wiedział gdzie mieszkasz.
-To żadna tajemnica, ale nie chcę cię fatygować.
-To powiedz jaka to dzielnica?
-Chelsea.
-Mam dom w tej dzielnicy.- oznajmił.- Więc nie będzie problemem odprowadzenia cię tam, a przynajmniej będę mógł popatrzeć na twój uśmiech.
-To zwykły uśmiech.- powiedziała.- A ty ciągle o nim mówisz.
-Nie jest zwykły, najładniejszy jaki widziałem.
-Na pewno.- zaśmiałam się.
-Nie wierzysz?
-Tak, śmiem wątpić.- stanęłam na środku chodnika, zakładając rękę na rękę i przegryzając warkę.
Chłopak podszedł do mnie i złapał mnie w biodrach po raz kolejny tego wieczoru polizał swoje malinowe usta - zauważyłam, że to jego nawyk.
-Lubię Cię Harry.- powiedziałam.
-Nawzajem.- odparł.
Szliśmy śmiejąc się na całą ulicą, ale od razu mówię to nie moja wina wszystko wina Harry'ego, który sprawił, że mój świat zrobił się nagle kolorowy. Nagle Harry zadał bardzo dziwne pytanie.
-Walnęłabyś mnie gdybym cię poprosił?- spytał.
-Nie.- odparłam.
-A gdybym bardzo prosił?
-Nie.
-A gdybym ci zapłacił?
-Nadal nie.
-To co bym musiał zrobić żebyś mnie walnęła?
-Głupi jesteś.- zaśmiałam się,
Chłopak kucnął pode mną - jakkolwiek dziwnie to brzmi i wciągnął mnie na swój kark.
-Aaaaaaaaaa... jesteś wariatem.- powiedziałam.
-No być może, ale ty jesteś ładna.-awww...
-To nie zmienia faktu, że mam swoje nogi i mama nauczyła mnie chodzić.
-Trudno.
-Zaraz się zmęczysz bo ważę stanowczo za dużo.- oznajmiłam.
-Dan uważaj na to co mówisz.- powiedział.
-Mówię prawdę.
-Tak tak.
Harry szedł tak ze mną pół drogi - nic na niego nie działało, więc nawet nie próbowałam z nim walczyć.
-Myślę, że możesz mnie już puścić.- powiedziałam.
-Niby czemu?
-Bo czuję jak mi się wbijasz.- oznajmiłam, ale nie chciałam mówić konkretnie gdzie.
-Wygrałaś.- zaśmiał się. Chłopak wziął mnie w dość nie typowej pozycji a następnie odstawić na ziemie.
-Dziękuję.
Pod mój dom szliśmy jakieś półtora godziny gdyż pan Styles co chwilę mnie zaczepiał więc to nas spowalniało.
-Jesteśmy na miejscu.- powiedziałam.
-Tu?- pokazał na mój dom.
-Dokładnie, a ty masz daleko?- zapytałam.
-Do końca ulicy w prawdo.- oznajmił.
-Czyli niedaleko.
-Tak.
-To życzę ci miłej drogi.- zaśmiałam się otwierając bramę.
-A nie pożegnasz się?
-Cześć Harry.
Chłopak sam musiał do mnie podejść i mnie przytulić na pożegnanie. On ma tyle siły, że łapiąc mnie sprawił, że zawisłam w powietrzu.
-Dziękuję za miły wieczór.- powiedział.
-Ja też dziękuję.- odparłam.
Chłopak puścił mnie z objęć.
-Dobranoc.- pożegnałam się.
-Pa.
Poszłam do swojego domu, wchodząc do niego zorientowałam się, że wszyscy śpią miałam zamiar wziąć z nich przykład, ale jakoś mnie nie ciągnęło do tego. Wzięło mnie na czytanie, a konkretnie biografii Harry'ego - najciszej jak mogłam poszłam do pokoju Amber i "ukradłam" jej książkę z półki. Przebrałam się w swoją piżamę i rzucając się do łóżka zaczęłam czytać.
__________________________________
Czytasz = Komentarz xx

niedziela, 5 stycznia 2014

1.

Piątek
Jednego dnia się budzisz i jesteś innym człowiekiem z normalnej dziewczyny nagle staje się studentka oxfordu - bardzo się cieszyłam, że dostałam się akurat na ten uniwersytet gdyż podobno jest najlepszy co spowodowało wzrost mojej samo oceny.  Czasem czuję się jak Harry Potter tylko nie latam na miotle i nie mam okularów, ale to nie ważne.
Od pond pół roku dzień w dzień wstaje o ósmej rano wsiadam w autobus i jadę do swojej kochanej szkoły - czasem nam  dość tego wstawania, bo jestem typem osoby, która lubi sobie pospać, ale to chyba u każdego się zdarza.
Aktualnie skończyłam naukę na dziś i teraz preferuję spacer do domu niby nie ma daleko.
Szłam sobie ulicami Londynu popijając swoją ulubioną kawę, słuchając swojej ulubionej muzyki, z głową w chmurach. Dzisiaj wyjątkowo wracam sama zawsze szła ze mną Aisha, ale musiała dzisiaj jechać do ojca - w przeciwną stronę. Mam w sobie to, że idąc nigdy nie patrzę przed siebie tylko mam głowę skierowaną ku dołowi jednak nigdy nie zdarzyło mi się, że ktoś na mnie wpadł... do tej chwili. Kawa wylana książki wytchnięte z rąk a ja w śród tego siedząca na ziemi.
-Dziękuję bardzo.- powiedziałam patrząc na wszystkie moje rzeczy a winowajca stał nade mną. Zaczęłam to wszystko zbierać ten ktoś mi pomógł.
-Przepraszam nie zauważyłem cię.- powiedział. Ujął mnie jego głos, taka charakterystyczna chrypa.
-Mógłbyś nauczyć się chodzić.- odparłam.
-Nawzajem.- zaśmiał się.
-Wisisz mi kawę.- to oczywiście nie na poważnie...
Chciałam sięgnąć po ostatnią z moich książek, wtedy on też sięgnął nasze ręce się spotkały i  pierwszy raz spojrzałam w jego oczy to była znajoma mi twarz  - bardzo szeroko się uśmiechnęłam. To był Harry Styles, nie jestem wielbicielką tego One Direction, ale jego członkowie są tak rozpoznawalni, że na końcu świata wiedziałabym na kogo wpadłam.  Moja siostra jest directioner i czasem jak zacznie nawijać o nich to głowa zaczyna boleć... ale ja nie o tym zaraz stracę wątek.
-To zapraszam.- powiedział pokazując słynne dołeczki.
-Ja żartowałam.- oznajmiłam.
-A ja mówię całkiem poważnie. To co idziemy?- zapytał. Śpieszyło mi się, a nie chciałam mu odmówić.
-Ha...- wyszłabym na idiotkę, udaję, że go nie... znaczy go nie znam jedynie co gadała mi Amber, ale mi to i tak nic nie daje bo ona wie tyle co piszą a nie zawsze to jest prawda, dla mnie jest zwykłym człowiekiem.- Wiesz zależy mi na czasie teraz bo dom mnie wzywa, ale jak chcesz się ze mną umówić i odkupić mi kawę to ci zapiszę swój numer, zadzwonisz najwyżej jeszcze dzisiaj wieczorem się umówimy.
-Mi to pasuje.
-Potrzymasz?- spytałam o książki.
-Jasne.- podałam mu je a on o mało co ich nie upuścił.- Jezu, ile to waży.
-Nie wiem, ale studentów tak torturują.- zaśmiałam się.- Masz.
-Dziękuję, zadzwonię do godziny.- oznajmił.
-Jasne.
Odwróciliśmy się i każdy poszedł w swoją stronę.
-Ej... a jak mam na ciebie mówić?!- krzyknął.
-Danielle.- odpowiedziałam.
-Harry jestem.- oznajmił.
Uśmiechnęłam się i poszłam w stronę swojego domu. Miałam jeszcze jakieś dwadzieścia minut, zawsze chodzę góra godzinę przyzwyczaiłam się. Pierwszym razem miałam zakwasy potem z czasem się przyzwyczaiłam.
Doszłam już na swoje osiedle z daleka usłyszałam jak woła mnie Madison. Odwróciłam się i zobaczyłam moją przyjaciółkę w kapciach biegnącą po drodze.
-Dopiero teraz wracasz?- spytała będąc już obok mnie.
-Zgadałam się z wykładowcą,, musiałam wypożyczyć książki i jeszcze na mieście wpadł na mnie taki jeden. - opowiedziałam.
-Przystojny?- cała Madison.
-Znasz go.- oznajmiłam.- Znaczy powinnaś, choć z widzenia.
-Ze szkoły?
-Wyższa półka, kiedyś ci powiem teraz muszę lecieć bo mój brzuch domaga się jedzenia, a ono takie samotne na mnie czeka.
-Jedzenie czy Victor?
-Cicho to jest tylko przyjaciel zresztą przybrany brat, a ja się umówiłam.- pokazałam jej język i zawróciłam w stronę domu.
Jestem już w domu - oczywiście jako ostatnia, jak zawsze wszyscy na mnie czekają.
-Co tak długo?- zapytała moja mama.
-Wykładowca mnie zatrzymał i musiałam do biblioteki wskoczyć.- odparłam.
-Siadaj do stołu.- powiedziała.- Chcesz zupę czy od razu drugie danie.
-Zjem z wami od razu drugie danie, zupę może odgrzeje sobie na kolację.- oznajmiłam.
-Jak wolisz.
Po obiedzie poszłam do swojego pokoju i usiadłam przy książkach za kilka tygodni mam egzamin muszę się porządnie przygotować. Nie minęło pół godziny kiedy zadzwonił mój telefon, nie znany numer czyli może Harry.
-Słucham?- powiedziałam.
-Cześć.- tak jak mówiłam Harry.
-Hej.- przywitałam się.
-Tak sobie pomyślałem, że skoro mamy się umówić wieczorem to może kolacja zamiast kawy?- zaproponował.
-Tak oficjalnie, od razu kolacja? 
-Będzie czas porozmawiać.
-Porozmawiać możemy nie tylko przy jedzeniu.- zaśmiałam się.
-To co proponujesz?
-Śmieciowe żarcie. Uwierz mam już dość takich restauracji, może to głupio zabrzmi, ale mam ochotę na dużą porcję frytek z kurczakiem.
 -To może spotkamy się i obgadamy gdzie pójdziemy?- zaproponował.
-No i jest okej. 
-Gdzie się spotkamy?
-Jak ci jest wygodnie to Trafalgar Square o szóstej?
-Może być.- oznajmił.
-Do zobaczenia.
-Cześć.- pożegnał się i rozłączył. 
Rzuciłam się na swoje łóżko i zaczęłam się uśmiechać jak głupia do sera. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę.- powiedziałam.
-Mogę?- była to Sienna.
-Wchodź. Myślałam, że jesteś z dziewczynami.
-Gabriela jest u taty a Mia  pojechała do cioci.- opowiedziała.- A ty nie idziesz do Chole albo Madison?
-Miałam takie plany, ale w końcu umówiłam się z... w sumie nie wiem jak to nazwać.- oznajmiłam.
-Znam go?- uwielbiam rozmowy z Sienną, mamy na prawdę dobry kontakt.
-Może tak, znaczy na pewno, ale to nie istotne nie wiem w co mam na siebie włożyć.- zaśmiałam się.
-Rozumiem, że to wołanie o pomoc.- zachichotała.
-Dobrze mnie znasz.- puściłam jej oczko.
Usiadłyśmy przy mojej szafie i zaczęłyśmy grzebać, przebierać. 
-Sienna, zostały mi dwie godziny, za godzinę muszę iść...- nie dokończyłam.
-Idź ja ci coś znajdę.- powiedziała.
Poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, nie mocząc włosów. Szybko się wytarłam, wyprostowałam swoje włosy, zamieniłam ręcznik na bieliznę i wyszłam do Sienny.
-Znalazłaś coś?- spytałam.
-Może być?- pokazała mi zestaw leżący na łóżku.
-Genialnie.- powiedziałam.- Jesteś wielka.
-Ubieraj się a ja ci nie przeszkadzam.- odparła a ja ją przytuliłam.
-Dziękuję. 
Włożyłam na siebie ten <Klik>, moja siostra jest genialna i nie wiem co ja bym bez niej zrobiła. Na koniec zrobiłam sobie makijaż i byłam gotowa do wyjścia.
-Idziesz gdzieś?- spytała moja mama.
-Tak wychodzę.- odparłam.
-Kiedy będziesz?
-Nie wiem mamo, nie czekaj na mnie. - powiedziałam.
-Okej, tylko grzecznie.- zaśmiała się i pocałowała mnie w czoło.
-Oczywiście.
-Pa.
Włożyłam słuchawki do uszu i zaczęłam kierować się w wyznaczone miejsce...
_____________________
Czytasz = Komentarz xx